środa, 13 czerwca 2012

Róbcie zdjęcia, kręćcie filmy, ale przede wszystkim spędzajcie z dzieckiem tak dużo czasu jak to możliwe.
Niestety nie zawsze można spędzać z dzieckiem tyle czasu co byśmy chcieli. Wynika to z wielu powodów - m.in. zdrowia dziecka, oddziału, na którym leży.
Rodziłam na oddziale łódzkiej perinatologii. Rodzą tam nie tylko kobiety z 'problemami ciążowymi'. Ponieważ stan Szymek miał HLHS trafił po urodzeniu na Oddział Intensywnej Opieki Neonatologicznej Noworodków i Niemowląt (Blok A, poziom -1).
Dzieci zdrowe znajdują się na Oddziale Noworodków na tym samym piętrze (tzn. III), na którym przed i/lub po porodzie leży mama. Mamy zdrowych dzieci mają niemalże nieograniczony dostęp do swoich dzieci - nie powinny jednak opuszczać swojego oddziału w porach obchodów (poranny ok. godz. 8, wieczorny 19-20). Ograniczeniem może też być ból i zmęczenie po porodzie - każda kobieta różnie to przechodzi - jedna szybciej odzyskuje siły i staje się 'mobilna', drugiej przychodzi to trudniej. Zależy to od wielu czynników - m.in. rodzaju i długości porodu, ewentualnych powikłań, progu bólu i wielu innych. Po porodzie trafiłam do sali, w której leżały dwie dziewczyny (piszę 'dziewczyny', bo obie były młode - 24 i 26l, ja 32). Ta młodsza była za mną na porodówce. Urodziła naturalnie zdrowe dziecko. Po trzech godzinach od porodu sama poszła do ubikacji i nawet za bardzo nie stękała. Ta druga rodziła poprzedniego dnia o godz. 18 i po malutku dochodziła do siebie - dopiero późnym popołudniem (po upływie ok. 1 doby) próbowała wstać z łóżka z pomocą rodziny.
Ja tego dnia też nie podnosiłam się z łóżka, ale na drugi dzień rano, po obchodzie zaczęłam próbować i nawet nie było tak źle (w porównaniu z uruchomieniem po pierwszym porodzie). Dodam, że nikt mi nie pomagał. Pielęgniarka podsunęła mi tylko krzesło obok łóżka żebym mogła na nim oprzeć nogi przy siadaniu. Gdy nogi bezwładnie spuszcza się z łóżka zanim dotkną podłogi, bardzo 'ciągnie' brzuch. Dlatego siadając najlepiej najpierw postawić nogi na krześle, a potem postawić je na podłogę i próbować wstawać. Nie mam tu pretensji do pielęgniarek. Powiedziałam im, że będę próbować sama. I udało się. Niestety pierwsze wstawanie bolało dużo mniej niż kolejne. Dziwne, ale tak było.
Bardzo chciałam zobaczyć Szymka. Cały poprzedni dzień i noc miałam różne myśli. Zastanawiałam się, jak się ma mój synek, co robi, co jemu robią, i czy jeszcze żyje. Tak. Bałam się, że może nie żyć. W końcu urodził się w ciężkim stanie i tak go opisywano do końca dnia. Mój mąż był u Szymka parę razy dopytując o jego stan. (Na OIONie rodzice mogą odwiedzać swoje dzieci od godz. 13 do 20.) Na drugi dzień mąż poszedł odwiedzić naszego synka tuz po 13; nadal bez większych zmian. Potem mnie odwiedził, a za parę godzin razem pojechaliśmy do Niego. Ja na wózku - inaczej nie bałabym rady. W sobotę po południu, ponad dobę po porodzie mogłam pierwszy raz dokładnie zobaczyć swojego synka. Byłam bardzo wzruszona. Ogarniał nie taki miks uczuć, który trudno opisać - była to jednoczesna radość i ból, nadzieja i strach, troska i bezradność...